Bo jak Cię zaraz…

Znów to zrobił. Wie, że tego nie znoszę. Przecież mu mówiłam wyraźnie, że tego nie lubię. Nie słuchał mnie. Po raz kolejny. Słyszał, ale z całą pewnością nie słuchał. No pewnie! Bo po co słuchać! Znów myśli, że się czepiam o pierdoły! Bo rzeczywiście, on to złoty chłopak, nic nie musi zmieniać! To ja przecież przesadzam! Pewnie, od razu moja wina! Bo znów mam jakieś „ale”! To, że on ma gdzieś, co do niego mówię, nie jest przecież żadnym problemem! Przecież on nie chciał! To wszystko przecież znów przypadkiem, niechcący i przez nieuwagę! A ja, taka zła i okropna, znów się czepiam! Już mam dość gadania z nim… Odechciało mi się. Już się nigdy na ten temat nie odezwę. Bo to nie ma najmniejszego sensu. Bo on ma to gdzieś. Po co mam się więc produkować? Po kiego po raz kolejny mam mówić to samo? Przecież to jak grochem o ścianę. To dla niego nieważne. Zacisnę zęby i się więcej na ten temat nie odezwę. Nigdy. Ani słowem. Nie chce mi się z nim rozmawiać. Nie mamy o czym. Nie chcę już tu stać i patrzeć na niego. Mam go dość. Nie słucha mnie. Nie jest dla niego ważne to, co mówię. Nie chcę póki co nawet stać z nim w jednym pomieszczeniu. Tak, teraz go naszło na przytulanie. Na przepraszanie. Teraz to mnie już nie obchodzi. Mam gdzieś. Niech mnie puści! Nie chcę, żeby mnie dotykał. Nie chcę, żeby przytulał. Nie potrzebuję tego. Łaski bez. Potrafię się obejść. Nie chcę z nim gadać, patrzeć na niego, nie chcę być obejmowana czy całowana. Nie chcę…

Przerwa. Koniec. Ty głupia babo… Przecież o wiele bardziej nie chcesz, żeby tak wyglądała Twoja relacja z nim. Po co się nakręcasz? Po co robisz aferę z niczego? Po co próbujesz się odizolować? Po co budujesz mur? Czy to wszystko jest warte tego, żebyś wieczorem położyła się koło niego i traktowała, jakby był kimś obcym? Czy to wszystko jest warte tego, żeby wpuścić między siebie żal? Po co Ci to?

Próbuję poukładać myśli. Nadal nie chce mi się z nim gadać. Nie chce mi się nawet koło niego stać. Ale podchodzę, przytulam się mocno, choć początkowo nie mam na to najmniejszej ochoty. Po chwili zatapiam się w jego objęciach. Wtulam twarz w zagłębienie szyi. Uspokajam burzę, która szaleje w mojej głowie. Przerywam ten swoisty „strumień świadomości”, który mnie jedynie nakręcał. Resztki złości i poczucia niesprawiedliwości zaczynają powoli dogasać. Cała ta wcześniejsza sytuacja zaczyna być tak bardzo absurdalna… Całe moje zachowanie takie głupie…

Przepraszam.