Zamiecione, naczynia wstawione do zmywarki, kuchenka i zlew umyte, półki wytarte z kurzy, wanna i umywalka wyczyszczone, lustra wypucowane, czas wyjąć pranie z automatu. I wstawić kolejne. Skąd się u nas bierze tyle rzeczy do prania? Jakim cudem są dni, w których trzeba robić aż trzy prania? Nie pojmuję. No ale skoro trzeba, to trzeba. Inaczej zginiemy w stosach brudnych śpioszków, rajtuz i pieluszek.
Przynoszę sobie kosz na pranie z piętra. Właścicielka śpioszków jest zajęta odtwarzaniem muzyki z zabawki i tańczeniem do melodii. Wygląda to prześmiesznie. A przy okazji jest dla niej niesamowicie zajmujące, więc nawet nie zauważa, że na kilka chwil zniknęłam na piętrze. Dzięki temu, że się bawi będę mogła sprawnie i szybko wywiesić świeżo wyprane rzeczy.
Po cichu, nie zwracając na nią uwagi, przemykam z powrotem pod pralkę. Delikatnie stawiam kosz na podłodze. Póki co nie zauważa mojej obecności i próbuje nowego ruchu tanecznego – „wkręca żarówki” w rytm Old MacDonald had a farm. Jest dobrze. Otwieram pralkę, przekręcam bęben, by móc dostać się do klapy, która pozwoli mi wyjąć pranie. Naciskam delikatnie mechanizm i… No żesz kurna! Klapa odskakuje z trzaskiem, farma starego MacDonalda zaczyna podupadać, krowy uciekają, owce zjadł wilk, a pies postanowił zmienić właściciela. Młoda z zainteresowaniem porzuca swoje ćwiczenia i z radosnym uśmiechem zauważa, że stoję przy pralce. Nieporadnie, ale tak szybko, jak tylko może, przybiega na czworaka pod kosz na pranie i czeka.
Zaczynamy więc zabawę. Ja wyjmuję z pralki jakąś rzecz, składam, wrzucam do kosza, a młoda z wielką radością ją chwyta i wyrzuca na podłogę. Gdy już uzbiera koło siebie stos świeżo wypranych rzeczy, wskazuje na nie paluszkiem i teraz moja kolej na to, by dołączyć do jej planu. Siadam obok, składam ubrania raz jeszcze, podaję jej, a ona wkłada je z powrotem do kosza. Zajmuje to wieki. Jednak to nie jedyne „wieki”, jakie nas czekają. Gdy ta część zostanie skończona, mały pracuś podpełza pod suszarkę i czeka na mnie. Stawiam kosz obok niej i czekam aż poda mi pierwszą rzecz do wywieszenia. Długo zastanawia się nad tym, czy na początek lepsze byłyby różowe body, czy też może jasnoniebieskie spodenki. Gdy podejmie tę pierwszą decyzję, wszystko idzie jak z płatka. Rozwieszanie kosza pełnego prania zajmuje nam jakieś pół godziny. No do czterdziestu minut maksymalnie. O ile nie zrobi przerwy na krótką zabawę czymś innym (ja oczywiście w tym czasie nie mam prawa dotknąć kosza!).
Gdy praca jest już skończona, młoda uśmiecha się szeroko do mnie i próbuje wejść do kosza. Pomagam jej, całuję w czoło i dziękuję za jej pomocną dłoń w codziennych obowiązkach. Jak ja bym sobie bez niej poradziła!
Pięknie napisane:)
A ile się człowiek nauczy przy takiej Drobince! Dajmy na to: pogodnej cierpliwości. Cudne!
A potem Drobinki dorastają i dalej jest cudnie, tyle, że zupełnie, ale to Z U P E Ł N I E inaczej i bogu dziękujesz za lekcje pogodnej cierpliwości;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jakbym widziała swojego brata! On również we wszystkim pomaga, szczególnie w kuchni tuż obok szuflady z przyborami. Jednak takie małe pociechy to największy skarb na świecie i mimo tego, że czasami psocą to są naszym szczęściem i trudno patrzeć na to jak już dorastają i stają się samodzielne. Wtedy tęskni się za czasami, kiedy to ten dorosły człowiek był jeszcze brzdącem i ciągle biegał po domu, ożywiając wszystko wokoło 🙂
A mała wydaje się być bardzo fajna i myślę, że bym ją polubiła! Mam nadzieję, że niedługo znowu pomoże mamie 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy kobiety nie potrafią tak pięknie przeżywać macierzyństwa. Gratuluję! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jestem zachwycony Twoim oceanem Miłości do malucha! Piszesz wyśmienicie. Pisz dalej i więcej. Świat jet przez to choć odrobinę lepszy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję bardzo:)
Mam nadzieję, że wystarczy mi determinacji do w miarę regularnego prowadzenia bloga 😉
Jednym dobrze idzie z poezją, innym z prozą:D
PolubieniePolubienie
Pamiętam, jak mój gagatek był malutki też robiliśmy więcej razem. Teraz mniej, czas wrócić do tego, bo on wciąż jeszcze nie taki duży, a czas leci…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pięknie napisane, a nas dwójka w domu i mnóstwo sprzątania. Co to będzie jak rodzina się powiększy;p
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetnie napisane, wszystko od razu sobie wyobrażałam. Masz fajną pomocnicę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Po takich wpisach człowiek się uśmiecha sam do siebie;) i nawet delikatnie zazdrości takiego pomocnika;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Naprawdę miło się czyta takie posty, niby o codzienności, a jednak bardzo ciekawe.
Podoba mi się też to jak opisujesz moment, kiedy twoja córka zauważa co robisz: „Naciskam delikatnie mechanizm i… No żesz kurna! Klapa odskakuje z trzaskiem, farma starego MacDonalda zaczyna podupadać, krowy uciekają, owce zjadł wilk, a pies postanowił zmienić właściciela.” ^^
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki 😉 Cieszę się, że Ci się podoba:)
Założyłam bloga głównie z myślą o tym, żeby zatrzymać w jakimś miejscu moje przemyślenia na temat tej codzienności, która szybko przecież umyka… A komentarze takie, jak Twój, sprawiają, że chce mi się to kontynuować. Bo sama w sobie mało samozaparcia mam:D
PolubieniePolubienie
Super tekst !
PolubieniePolubienie
Dziękuję:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba