Aż do śmierci…?

Obserwując to, co dzieje się wokół mnie, to, o czym mówią media, to, jak żyją moi przyjaciele i znajomi, zauważam, jak bardzo zdewaluowało się pojęcie małżeństwa. Jak bardzo to, co ma trwać zgodnie z przysięgą „aż do śmierci”, staje się po prostu zwykłym kontraktem. Ba! Przecież istnieje pojęcie kontraktu małżeńskiego – partnerzy mają wręcz prawny obowiązek wypełniania pewnych wcześniej ustalonych rzeczy. Jeśli zaś tego nie robią, stać się to może podstawą do rozwiązania małżeństwa.

To, co było przymierzem popartym przysięgą, stało się zwykłą umową. Nie „aż do śmierci”, a „jeśli ty mi to i ja tobie”. Ludzie, wchodząc w małżeństwo nie pozostawiają za sobą swojej niezależności. Wnoszą ją ze sobą, budując w małżeństwie swoje indywidualne twierdze, których zaciekle bronią, gdy pojawiają się problemy. Jak wiele znasz małżeństw, które tak właśnie wyglądają? Jak dwa warowne miasta znajdujące się na tej samej wyspie, lecz zwrócone przeciw sobie?

W takiej sytuacji, gdy pojawia się problem, ci ludzie nie walczą o wyspę, nie walczą o małżeństwo. Walczą o siebie. Niezależność i błędne pojmowanie tego, czym jest małżeństwo, sprawia, że stają się wrogami, a trudna sytuacja w końcu ich przerasta.
Jeśli jednak wchodząc w małżeństwo zostawiasz niezależność za sobą, godzisz się na to, że od teraz nie żyjesz już w pojedynkę, a z kimś, masz szansę zbudować wspólne miasto, którego wspólnie będziecie bronić.

Wielu z moich przyjaciół ma bardzo smutne związki. Obserwuję, jak walczą ze sobą nawzajem, próbując postawić na swoim, próbując wykrzyczeć swoje racje, a przy tym stają w zupełnej opozycji do siebie nawzajem. Widzę, jak nierozwiązane sytuacje z przeszłości niszczą wielką miłość, jak nieodpowiedzialne decyzje powodują, że upada zaufanie, słucham o tym, jak małżonek wcale nie jest priorytetem, a jakimś dodatkiem do życia jedynie… Często już mam dość. I pytam bliskich, czy istnieją gdzieś wokół normalne małżeństwa. Bo jak to możliwe, że ludzie, którzy przecież pasowali do siebie idealnie, dzień po dniu stają się wobec siebie coraz bardziej obcy?

Związałam swój los z moim mężem. Na dobre i na złe. Nie wiem, jakie złe pojawi się w naszym życiu. Ale podjęłam decyzję o związku małżeńskim z nim świadomie. Nie na zasadzie kontraktu, ale przymierza. Moje błędne decyzje nie zwalniają go od tego, co mi przysiągł, a jego złe postępowanie nie zwalnia mnie z tego przymierza. Wzięliśmy odpowiedzialność. Nie chcę nigdy uciekać przed tą odpowiedzialnością.

6 uwag do wpisu “Aż do śmierci…?

  1. bardzo mądre przemyślenia… dzisiejszy świat głupieje, kobiety stają się feministkami i pokazują, że nie potrzebują mężczyzn, mężczyźni gubią się i nie wiedzą jaka jest ich rola w tym wszystkim, temat rzeka 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Małżeństwo, czy związek w ogóle to praca na pełen etat. Niestety brak jednej i ogólnodostępnej recepty na udaną relację.
    Jeśli Cię to chociaż troszkę pocieszy, to napiszę, że mam podobne przemyślenia odnośnie mojego małżeństwa. Wcale nie uważam, że coś mnie w życiu omija, wręcz przeciwnie! Czuję się szczęśliwa i spełniona.
    Ale rzeczywiście, też gdy obserwuję, co ludzie wyprawiają ze swoimi związkami, to łapię się za głowę. Sami sobie generują problemy, niestety.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Ja nie mam ślubu, ale jestem w związku z moim mężczyzną od kilku lat, mamy dziecko, ja go nazywam moim mężem, a on mnie swoją żoną bo tak się czujemy. I obecność lub brak jakiegoś papierka nie ma na to wpływu. Najgorsze co może się przytrafić w związku, to chyba właśnie ta walka o to, kto będzie rządził. Małżeństwo powinno być zespołem, a nie dwoma drużynami walczącymi o jedną bramkę. My zawsze powtarzamy, że dopóki ja jego potrzeby stawiam przed swoje i odwrotnie, to wszystko będzie w porządku, bo zadbamy o siebie nawzajem i nie będzie trzeba walczyć, każde o swój kawałek chleba.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bardzo często ludzie rywalizują ze sobą w związku. Pojawia się czasami taka chęć pod tytułem „Już ja mu pokażę!”. Ja na przykład przechodziłam to wczoraj:D Musiało minąć trochę czasu, zanim sama siebie przekonałam, że z takim podejściem to jedynie będę zaogniać sytuację, a nie budować sensowny związek.
      Walka o przewagę w związku często kończy się smutnym rozstaniem – tyle zdążyłam zaobserwować i doświadczyć.
      Więc jak najbardziej zgadzam się z tym, co napisałaś:)

      Polubienie

  4. Ja rozumiem i zarazem nierozumiem. Co oznaczają slowa przysięgi. Nabywamy tego z czasem. Z przezyciami i problemami. Teraz jest prosto 30 min. I nie ma rodziny. Sądy słuchają tych co umia sie bronić. Uczymy sie całe życie jak żyć. Nie raz przyznaje słowa to tylko słowa. Z czasem zamieniają się w codzienność. Ale teraz wiem. Każdy najmniekszy gest. Musiecie ręką po ramieniu. Przytulenie czy złapanie za rękę. Mało a za razem daje odczuć to ze jestesmy ważni. A tak ja mam co do przysiegi. Pozdrawiam.

    Na dobre i na złe. W zdrowiu i chorobie. Póki …

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz